Opieka nad osobami starszymi w Niemczech to praca wymagająca poświęcenia. Zawód opiekunki nie musi jednak oznaczać rezygnacji z pasji i ulubionych aktywności. Dobrym przykładem jest nasza Opiekunka, pani Natalia Pszczółka z Bażanowic, która opiekę w Niemczech łączy ze swoją miłością do biegania.
Jest Pani bardzo młodą osobą, jak wyglądały Pani początki w opiece?
Kiedyś próbowałam różnych zawodów aż do momentu, kiedy moja babcia mi kiedyś powiedziała „masz bardzo dobre serce, powinnaś spróbować pracy w opiece”. Postanowiłam wyjechać po raz pierwszy i tak zostało do teraz.
Czyli to Pani babcia stwierdziła, że ma Pani powołanie?
Tak, babcia mówiła, że bardzo dobrze się nią opiekuję i w sumie to właśnie ona podsunęła mi ten pomysł.
Jak Pani wspomina swój pierwszy wyjazd do Niemiec?
Na początku pojechałam prywatnie do starszej pani, która nie miała żadnej rodziny. Jej stan był dość poważny, a ja byłam wtedy dużo młodsza, ale myślę, że dobrze sobie poradziłam.
Czy w pracy w opiece zdarzały się jakieś trudne sytuacje?
Kiedyś moja podopieczna, która była osobą leżącą, zaczęła mocno kaszleć. Początkowo, myślałam, że to zwykły kaszel, ale stwierdziłam, że chyba lepiej zadzwonię na pogotowie. Okazało się, że Pani czymś się zakrztusiła i spadało jej już ciśnienie, więc pogotowie przyjechało w dobrym momencie.
Wiem, że Pani pasją jest bieganie i udział w maratonach. Czy udaje się Pani łączyć to hobby z pracą jako opiekunka?
Raczej tak, przed wyjazdem do Niemiec zawsze mówię, że zależy mi na 2-3 godzinach czasu wolnego w ciągu dnia, żeby pobiegać. Nie zawsze to się udaje, ale staram się biegać najwięcej jak mogę.
A jakie były początki Pani przygody z bieganiem?
Wszystko zaczęło się, kiedy mój tata namówił mnie do gry w damskiej drużynie piłki nożnej. To był mój pierwszy taki regularny kontakt ze sportem. Niestety, na mecze trzeba było daleko dojeżdżać i drużyna się całkowicie rozpadła. Później mój tata kupił psa rasy siberian husky, z którym zaczęłam biegać. Bieganie uzależnia. Kiedy jestem w Niemczech, dużo trenuję. W Polsce biorę udział w biegach ulicznych i maratonach. W ciągu czterech lat udało mi się być na podium 133 razy.
Gratulujemy! Na koniec zapytam, jaki jest Pani przepis na dobrą relację z podopiecznym?
Dużo się śmiać, bo śmiech zaraża. Kiedy ja się śmieje, śmieją się też moi podopieczni. Jestem wesołą osobą i myślę, że potrafię rozładować napięcie. W gorsze dni staram się jak najwięcej biegać. Dużo zależy od nas samych i od naszego nastawienia. Staram się zawsze zaplanować wcześniej co będę robić i np. o której będę biegać. Wtedy zostawiam wszystkie problemy za sobą i cieszę się chwilą :)